Grojec - Bez pszczół czeka nas zagłada

O pszczołach mogliby rozmawiać godzinami, nic więc dziwnego, że na tradycyjnej majówce w grojeckiej pasiece „Malwa” tematów do dyskusji pszczelarzom nie brakowało. Głównym zmartwieniem bartników są choroby, które w ostatnim czasie zdziesiątkowały pszczele rodziny ...


O pszczołach mogliby rozmawiać godzinami, nic więc dziwnego, że na tradycyjnej majówce w grojeckiej pasiece „Malwa” tematów do dyskusji pszczelarzom nie brakowało. Głównym zmartwieniem bartników są choroby, które w ostatnim czasie zdziesiątkowały pszczele rodziny.

 

Na pszczelarskiej majówce w pasiecie „Malwa” u Krzysztofa Zycha w Grojcu pojawili się włodarze, m.in. wójt gminy Oświęcim Małgorzata Grzywa, pełniący funkcję prezydenta Oświęcimia Janusz Chwierut, sekretarz gminy Przeciszów Dorota Nykiel. Obecny był również proboszcz grojeckiej parafii ks. Józef Zborek.

 

Majówką w „Malwie” okoliczni pszczelarze rozpoczęli nowy sezon. 1 maja do Grojca przyjechali przedstawiciele sześciu kół – z Pszczyny, Starej Wsi, Porąbki, Jawiszowic, Czechowic-Dziedzic oraz Ziemi Oświęcimskiej.

 

Na czele ostatniego z wymienionych stoi Stanisław Kotlarczyk.

– Nasze koło terytorialnie obejmuje część powiatu oświęcimskiego, gminy: Oświęcim, Polanka Wielka, Przeciszów, częściowo gminę Brzeszcze – wymienia. – Skupiamy w naszym kole także pszczelarzy z innych rejonów Małopolski, m.in. z Tenczynka i ze Spytkowic.

 

Koło Pszczelarzy Ziemi Oświęcimskiej liczy blisko 100 pszczelarzy. Wśród nich jest m.in. starosta oświęcimski Józef Krawczyk.

 

Młodych pszczelarzy jest niewielu, przeważają osoby starsze. Czasem pszczelarska pasja przechodzi z ojca na syna. Najstarszy członek koła liczy sobie ponad 90 lat.

 

W ostatnim czasie opinię publiczną zelektryzowały niepokojące wieści o tym, iż pszczoły masowo giną. Powodów tego stanu rzeczy jest kilka. I bynajmniej główną przyczyną nie jest wyjątkowo długa zima.

– Zima, która w tym roku przedłużyła się niemal do połowu kwietnia nie jest największym problemem dla pszczół – potwierdza Stanisław Kotlarczyk. – Prawdziwym problemem jest powszechne stosowanie w rolnictwie oprysków, która są zabójcze dla pszczół. Także zaprawy nasion zbóż, kukurydzy, które zalegają w glebie dwa, trzy lata. Roślina rosnąć pobiera przez korzenie te niebezpieczne dla pszczół środki. Pszczoła zbiera pyłek i nektar z tych roślin, zatruwając się, słabnąc i zapadając na różne choroby – tłumaczy.

 

Potwierdza to najnowszy raport przygotowany przez naukowców na zlecenie Greenpeace.

– Intensywne wykorzystanie pestycydów w rolnictwie zagraża pszczołom miodnym i dzikim owadom zapylającym, a przez to - stabilności europejskiego łańcucha dostaw żywności - ostrzegają – dowodzą specjaliści w raporcie.

 

Naukowcy z Laboratorium Badawczego Greenpeace na Uniwersytecie Exeter ocenili sytuację pszczół i innych owadów zapylających rośliny analizując dane z ponad 70 raportów i publikacji naukowych.

Z opublikowanych danych wynika, że w ostatnich latach w okresie jesienno-zimowym śmiertelność rodzin pszczelich w samej tylko Europie wynosiła średnio około 20 proc.

Sytuacja owadów zależy od wielu czynników, m.in. chorób i obecności pasożytów, np. inwazyjnego roztocza Varroa destructor, które pojawia się w hodowlach na całym świecie, osłabia pszczoły i może wśród nich roznosić choroby wirusowe i bakterie.

Odporność pszczół zależy natomiast m.in. od jakości pokarmu i kontaktu ze szkodliwymi substancjami. Dlatego - zdaniem autorów raportu - poważnym zagrożeniem dla owadów zapylających i pszczół jest stosowanie na wielką skalę w rolnictwie środków owadobójczych.

Chodzi o związki chemiczne, które mają zwalczać szkodniki upraw, ale w rzeczywistości oddziałują również na inne grupy owadów, w tym - owadów zapylających. Nawet niewielkie dawki tych środków mogą spowalniać tempo rozwoju pszczół, wpływać na ich zachowanie (np. utrudniać orientację w przestrzeni) i procesy uczenia się (związane z rozpoznawaniem kwiatów i własnego gniazda). Mogą też utrudniać odżywianie, np. odstraszać pszczoły.

 

Analizując środki owadobójcze naukowcy skupili się zwłaszcza na grupie neonikotynoidów, które wnikają do rośliny, kumulują się w łodygach, liściach, i mogą się przedostawać do pyłku i nektaru. Zebrany przez pszczoły pyłek może zawierać pozostałości tych środków w dużych stężeniach. Nawet w niskich stężeniach mają one negatywny wpływ na pszczoły i inne owady.

 

"Potencjalne szkody wywołane stosowaniem tych pestycydów zdecydowanie przewyższają wszelkie zakładane korzyści wynikające ze zwiększonego plonowania osiągniętego dzięki roli, jaką odgrywają w ochronie przed szkodnikami" - podkreślają autorzy raportu.

 

Greenpeace postuluje, aby europejscy politycy wsparli wprowadzenie zakazu stosowania trzech pestycydów z grupy neonikotynoidów, zidentyfikowanych jako najbardziej niebezpieczne dla pszczół. Zakaz ten zaproponowała 15 marca tego roku Komisja Europejska.

 

Większość pszczelarzy z Koła Ziemi Oświęcimskiej odnotowała znaczące straty w populacji pszczół sięgające od 10 proc. do nawet, w skrajnych przypadkach, 100 proc. stanu.

 

– Nie chciałbym, żeby pszczelarze zaczęli być postrzegani jako ci, którzy całkowicie walczą z opryskami – mówi Krzysztof Zych, właściciel grojeckiej pasieki „Malwa”, dodając że warto by jednak uświadomić rolników, by nie pryskali roślin środkami chemicznymi w środku dnia, kiedy pszczoły wylatują na pola. – Powinni to robić albo wczesnym rankiem, albo wieczorem , kiedy pszczoły zdążą wrócić do uli – tłumaczy Zych. – Wystarczy, że pszczoła „przejdzie” tym zapachem, a do ula już wstępu mieć nie będzie. Strażniczki do środka już jej nie wpuszczą, wcześniej ją zażądlą – tłumaczy.

 

– Pszczelarze się nie zniechęcają, bo pszczelarstwo jest jak najgorszy narkotyk. Z tego się nie wyleczy, bartnik nie może żyć bez pszczół, choćby nawet wszystkie padły. Wtedy zacznie wszystko od nowa – podsumowuje Stanisław Kolarczyk.


 

Tagi

GALERIA